Wielu myśli, że napisanie książki to wyczyn. A gdzie tam, to najłatwiejsza część. Weź potem przypilnuj wielu innych spraw, o których trzeba pamiętać, jeśli się samodzielnie wydaje książkę. Poniżej wymienię kilka z nich. Część to twoje być albo nie być, a część to jedynie dodatek, o który możesz się pokusić, kiedy ogarniesz grubsze sprawy i zaczniesz się nudzić 😉
1. Numer ISBN
Potrzebny? Niepotrzebny? Głosy ekspertów są podzielone. Na stronie Biblioteki Narodowej możemy przeczytać, że: „Przynależność do systemu numeracji ISBN jest dobrowolna”.
To po co komu ten numer? Ponieważ wielu dystrybutorów książek papierowych czy e-booków go wymaga (kod kreskowy generowany z numerem ISBN ułatwia pracę księgarń). Jeśli więc chcesz sprzedawać swoje publikacje np. w Empiku, musisz nadać swoim książkom numer ISBN.
Jak uzyskać numer ISBN?
To banalnie proste. Wchodzisz na stronę e-ISBN i postępujesz zgodnie z instrukcjami. Pamiętaj, że otrzymanie numeru jest DARMOWE, więc wszelkie komunikaty dotyczące płatności powinny obudzić twoją czujność.
Na stronie można wybrać, ile numerów system ma nam przydzielić. Najmniejszą liczbą do wybrania jest 10. To znaczy, ze otrzymamy tyle różnych numerów. Możemy wybrać jeden, a resztę zachować dla kolejnych książek albo wykorzystać do innych formatów (e-booków).
2. Egzemplarze obowiązkowe
Czym są egzemplarze obowiązkowe? To książki, które należą się wybranym ustawowo bibliotekom jak psu buda. Serio, nie przeskoczysz tego, a próba wymigania się od tego obowiązku może się skończyć karą grzywny.
Listę bibliotek znajdziesz tutaj.
A po co im to?
Część placówek chowa książki w czeluściach gmachów. Te egzemplarze służą jedynie archiwizacji. Dzięki temu żadna książka nie zostanie zapomniana tylko dlatego, że przestano ją sprzedawać/wydawać/drukować. No i jest szansa, że w przypadku końca świata jakaś spuścizna naszej cywilizcji przetrwa 😀
Niektóre książki są jednak wysyłane do bibliotek uniwersyteckich. Dzięki temu studenci i naukowcy mają ułatwiony dostęp do wielu publikacji (jako była studentka Uniwersytetu Opolskiego doceniam fakt, że w wielu przypadkach nie musiałam jeździć po całej Polsce za jedną książką; zdarzały się przypadki, że nawet wydawcy nie mieli na swoich stronach internetowych informacji, że jakąś książkę wydali, ale była ona dostępna w bibliotece UO, która otrzymuje egzemplarze obowiązkowe).
Przydatne? Zajrzyj też do wpisu o rzeczach, które pisarz powinien wiedzieć o redakcji!
3. Marketing
Przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych. A nie, czekaj. Raczej czytają mnie samowydawcy, więc to żadna przyjemność.
Reklamowanie własnej książki jest strasznie upierdliwym zajęciem. Ani to produkt fizyczny (w znaczeniu praktyczny albo zaspokajający potrzebę estetyczną), ani usługa… Właściwie to nie za bardzo wiadomo, pod jaką kategorię podciągnąć książkę. Ja też cię nie oświecę, ponieważ wszystko zależ od gatunku tekstu i jego przeznaczenia. Inaczej będziesz reklamować poradnik czy książkę podróżniczą, a inaczej powieść fantasy czy romans mafijny.
Powodzenie działań marketingowych zależy od wieeeelu różnych czynników. Najlepiej zacząć promocję jeszcze przed startem sprzedaży. Jeśli jednak nie masz do tego głowy, dobrze ci radzę – zaplanuj w swoim budżecie wydatki na profesjonalną reklamę. Lepiej wydrukować mniej książek, ale mieć porządny marketing, niż zagracić się dużym nakładem i nie być w stanie się go pozbyć.
4. Dystrybucja
Kolejne pole do prowizorek samowydawniczych. No bo co złego może się stać, jeśli będziesz swoje książki magazynować w piwnicy, pakować w kuchni i wysyłać codziennie paczkomatem? Już mówię: książki mogą ulec uszkodzeniu, ciebie trafi szlag, bo twoje życie będzie się kręciło dookoła wysyłek, a kuriera InPostu zaleje krew, bo mu zajmiesz wszystkie skrytki.
A co z wakacjami? Wyjazdami? Chorobą? Kto się zajmie wysyłką, kiedy ty nie będziesz w stanie?
Dlatego warto rozważyć fulfillment i/albo innych dystrybutorów (np. Platon czy Ateneum), dzięki którym interes będzie się kręcił, kiedy ty legniesz na tropikalnej plaży 😉
5. Materiały promocyjne i gadżety
Nie, dobra książka sama się nie obroni. Wybij to sobie z głowy. Przykro mi, musisz się bardziej przyłożyć. A wystarczy tak niewiele…
Rollupy, banery reklamowe, zakładki, gadżety, nawet jakieś minimalnie spersonalizowane pudełka do wysyłki (serio, wystarczy jakiś stempelek i już czytelnik czuje się, jakby kupił dzieło sztuki), koszulki, torby bawełniane, świece zapachowe, magnesy…
Dzięki tym drobiazgom widać, że autor poważnie podchodzi do swojej książki i jej czytelników. No bo wyobraź sobie (albo przypomnij z targów książki) sytuację, w której rzeka ludzi wylewa się między stoiskami z książkami, a jeden z wystawców siedzi nadąsany za stołem, nie próbuje wyjść do klientów i czeka, aż ktoś sam łaskawie zainteresuje się książkami, które sprzedaje. Do takiej osoby nie chce się nawet podchodzić!
Gadżety i materiały promocyjne budują świadomość marki. Nawet jeśli ktoś od razu nie kupi książki, to może dzięki darmowej zakładce będzie o niej pamiętał i albo po czasie ją zamówi, albo znajdzie na Legimi i przeczyta. Ważne, że zapamięta. A pisarz może tę pamięć trochę wspomóc 😉
6. Opinie i recenzje
Nic nie może się równać z pozytywną opinią zadowolonego klienta. Dlatego warto o nią prosić!
Sposobów jest wiele:
– opinie można dodawać na stronie Lubimyczytać.pl
– można prosić klientów o zostawienie opinii w sklepie internetowym, w którym kupili książkę
– warto udostępniać na swoich social mediach recenzje czy polecajki czytelników
– można też zainwestować w recenzje sponsorowane i patronaty.
Im więcej pozytywnych opinii, tym więcej kolejnych czytelników. Zadziała tutaj społeczny dowód słuszności – jeśli ktoś chwali, mówi się o książce dużo dobrego, to znaczy, że warto się zainteresować tematem.
Jeśli chcesz więcej ciekawostek i przydatnych informacji o samodzielnym wydawaniu książek, zaobserwuj mnie na Instagramie @anislowa99, aby nie przegapić nowych postów edukacyjnych i wpisów blogowych!
Dodaj komentarz